Większość szczepień BCG zastosowana w takich krajach jak Szwecja, nigdy nie chroniła przeciwko chorobie w okresie dzieciństwa. Jednym słowem szczepienia te były zbyteczne (prof. Walgen, Szwecja).
W USA do tej pory nigdy nie szczepiono przeciwko gruźlicy, a mimo tego spadek zachorowań na tę chorobę jest dokładnie taki sam jak w Anglii czy innych krajach europejskich, w których masowo szczepionkę tę stosowano (prof. Thomas McKeown).
Szczepienia przeciwko gruźlicy przeprowadzone w Australii były przyczyną ponad 600 przypadków śmierci dzieci. (Dr Archie Kalokerinos i Glen Dettman)
Prowokacja utajonego wirusa uważana jest za niebezpieczną ewentualność każdej procedury szczepień (Leon Chaitow).
Wszystkie szczepienia powodują efekt wprowadzania trzech wartości krwi w strefę charakterystycznej dla raka i białaczki. (...) Szczepionki wytwarzają skłonności do zachorowań na raka i białaczkę (prof. L.C. Vincent).
Sami wywołujemy choroby i sami zmierzamy w kierunku masowych zachorowań na raka oraz do uszkodzeń mózgu poprzez używanie szczepionek (prof. Leon Grigorski).
W przypadku dzieci ryzyko szczepień jest o wiele większe niż ewentualne korzyści z niego płynące. (Dr Carlton Fredericks).
W końcu zamieniliśmy coś, co zwykle jest relatywnie drobną chorobą, na istotnie poważną chorobę. Zamiast samemu wziąć odpowiedzialność za nasz system odpornościowy, próbujemy rozwiązać każdy problem, wstrzykując szczepionkę. Drażnimy przez to nasze ciało, czyniąc z siebie coraz bardziej chory i zagrożony gatunek. W ten sposób stajemy się chodzącymi „bombami zegarowymi” (Dr Block).„Podobnie jak większość lekarzy, podczas praktyk zawodowych oraz w pierwszych latach po ukończeniu studiów bezgranicznie wierzyłem w cud, jakim były dla mnie szczepionki. Dobrze pamiętam ostatnią epidemię choroby Heinego-Medina, która przeszła przez Australię. Kilkanaście niemowląt, dzieci i dorosłych zmarło podczas mojego nadzoru. Także jeden z moich kolegów cierpiał z powodu całkowitego paraliżu. Dlatego kiedy wprowadzono szczepionkę, omal nie odetchnąłem z ulgą i zaakceptowałem ją bez głębszego zastanowienia”.
Od wydawcy książki „Szczepienia, niebezpieczne, ukrywane fakty”
„Prawda was wyzwoli” – Jezus Chrystus, Ew. Jana 8:32
Jako dziennikarz staram się, by publikacja każdego problemu czy konfliktu była pokazana obiektywnie, z dwóch stron. Dlatego łatwiej było mi zauważyć, że w powszechnie dostępnych wydawnictwach nt. szczepień notorycznie i celowo pomija się drugą stronę. To śmieszne, że najbardziej profesjonalne pisma, na co dzień jak lew walczące o to, by uznawano je za obiektywne, gdy tylko dotkną problemu szczepień, natychmiast zamieniają się w potulnego ich gloryfikatora i starannie przemilczają ciemną stronę. Przecież nawet na procesie najgorszego mordercy musi być zarówno prokurator, jak i obrońca.
Dawniej, jak większość z nas, także wierzyłem, że szczepienia mają wyłącznie jedną, tę dobrą stronę. Jednak z racji wykonywanego zawodu miałem więcej czasu i możliwości niż Państwo, by zapoznać się z kontrargumentami. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo ułomne, żeby nie powiedzieć – chore było moje wcześniejsze myślenie o szczepieniach.
Żeby również Państwo mieli szansę na podobną refleksję, przetłumaczyliśmy najciekawszą naszym zdaniem książkę pokazującą ukrywane albo przemilczane fakty. Publikacja nie jest sądem nad szczepieniami, a jedynie pokazaniem drugiej, dotychczas przemilczanej strony. Jest ona na tyle dobrze udokumentowana, że po przeczytaniu książki przez kilku lekarzy i naukowców zauważyłem, iż na ogół nie podważali zebranych tu przeciwnych szczepieniom faktów, a wręcz dopowiadali podobne z własnej praktyki.
Jednak część czytających próbne wydanie zapytała: „Czy negatywne dla szczepień informacje udostępniać każdemu, czy tylko lekarzom?”. Trudno mi się było zgodzić z twierdzeniem, że tylko lekarze mogą znać prawdę i tylko im przysługuje mądrość. Tutaj muszę znów przyznać, że dawniej byłem gorącym zwolennikiem bezwarunkowego powierzania swojego zdrowia specjalistom, do czasu, aż jednego dnia udałem się z pewną dolegliwością do 5 lekarzy i każdy wydał diametralnie różną diagnozę. Dzięki temu to właśnie lekarze uświadomili mi, że nie ucieknę od odpowiedzialności za swoje zdrowie i dlatego uważam, że każdy powinien mieć swobodny dostęp do informacji o szczepieniach.
Czytającym ten tekst lekarzom szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na licznie tu cytowaną plejadę wybitnych medyków i naukowców o światowej sławy nazwiskach, którzy mieli odwagę publicznie oświadczyć, że coś ze szczepieniami jest nie w porządku. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wiele odnotowanych tu faktów pochodzi sprzed kilkunastu lat, a postęp w medycynie jest ogromny. Z drugiej strony czas nie unieważnia faktów. Ponadto czy wspomniany postęp w medycynie przełożył się na lepszy stosunek do pacjenta? Czemu przed szczepieniem powszechnie nie bada się frakcji istniejących przeciwciał? Przecież nie robi się nawet kompleksowej oceny zdrowia przed szczepieniem. Powierzchowne zapytanie „Jak się czujesz?” i obejrzenie gardła jest tylko namiastką badania. Czy widział ktoś pisemne orzeczenie lekarskie o zdrowiu pacjenta, który za chwilę będzie zaszczepiony, a przecież wszyscy się zgadzają, że nie powinno się szczepić osoby z najmniejszym nawet osłabieniem stanu zdrowia.
Mam też pytanie, czy ktoś narzucający obowiązkowe szczepienia da nam pisemne oświadczenie, że gwarantuje stuprocentowe bezpieczeństwo, a w razie utraty zdrowia zapłaci odpowiednie odszkodowanie? Odpowiedź brzmi: „nie”, bo nikt nie jest pewien, że nie wystąpią negatywne reakcje poszczepienne. Warto też zwrócić uwagę na rozdział opisujący teorię toksemii, która obnaża oczywiste błędy teorii zarazka jako jedynej przyczyny chorób zakaźnych. Pozwala to lepiej zrozumieć tezę o małej użyteczności albo wręcz szkodliwości niektórych szczepień, a także wyjaśnia dlaczego po zainfekowaniu niektórzy chorują, a inni są tylko nosicielami. Przecież zarazki są wszędzie, dlaczego zatem wszyscy nie chorują na każdą z chorób? Jak powiedział Rene Dubos, w sprawie przyczyny choroby i zdrowia „musi być coś jeszcze”.
Podkreślam jednak, że teoria toksemii jest jedynie teorią, być może skrajną, ale przecież opartą dokładnie na tej samej wiedzy medycznej, na której opierają się zwolennicy szczepień. Odmienne wnioski wynikają z innej interpretacji, jak również z niepomijania niewygodnych faktów, jak to ma miejsce u propagatorów szczepień. Jakże wielu ludzi nie zdaje sobie dzisiaj sprawy, że ich zdrowie w przeważającej części zależy bardziej od natury niż od lekarza. Od natury, czyli od zdrowego jedzenia, środowiska, a i wreszcie od psychiki, która moim zdaniem zależy od relacji z Bogiem. Czy dopiero tragedia ną masową skalę musi być sygnałem do połączenia i współpracy medycyny akademickiej i naturalnej? A może tragedia już trwa, jeśli spojrzeć na to, że co trzecie dziecko rodzi się z alergią, że tak wielu umiera na raka czy choroby serca?
Jako dziennikarz zauważam też niebezpieczne mieszanie się polityki w medycynę. Przecież sam fakt, że w naszym kraju szczepienia uznano za obowiązkowe (w innych krajach na przykład są dobrowolne) jest już wielką manipulacją. Jeśli bowiem szczepienia miałyby działać (a jest to dyskusyjne), to osoba zaszczepiona nie musiałaby się obawiać, że zarazi się od niezaszczepionej.
Chciałbym zwrócić uwagę, że książka absolutnie nie wyczerpuje i nie zamyka tematu. Nadal zostaje wiele pytań. Choćby takie, czy zrezygnować ze wszystkich szczepień, czy tylko mocno je ograniczyć. Czym bowiem zastąpić surowicę przeciwko ukąszeniu węży czy jadowitych pająków?
Zatem niech to będzie krok w stronę prawdy, z nadzieją, że wkrótce ktoś inny zrobi kolejny.
Arkadiusz Woźniak